wielkie przestrzenie, które należą do Boga, pod jego ogro

wielkie przestrzenie, które przynależą do Boga, pod jego ogromnym, wspaniałym niebem. Wiedziała, wiedziała głęboko w sercu, że już nigdy więcej nie jest się bała opuścić więzienia swych komnat oraz zamkowych murów, że może już chodzić po wzgórzach oraz pod otwartym niebem bez obaw, ponieważ gdziekolwiek pójdzie, jest z nią Bóg. Uśmiechnęła się oraz z powątpiewaniem usłyszała własny własny, głośny śmiech, a to małe, uwięzione stworzonko, które kiedyś nią władało, spytało ze złością: Na świętej mszy?, ale prawdziwa Gwenifer, stale śmiejąc się, odparła – choć nikt tego nie słyszał – Jeśli nie mogę radować się Bogiem, to na cóż mi Bóg? A następnie, wśród tych słodkich zapachów oraz uczucia radości anioł stanął zaraz przed nią, nachylił kielich do jej ust. Wypiła, drżąc oraz spuszczając wzrok, ale po chwili poczuła kontakt na głowie oraz podniosła oczy, oraz ujrzała, że to nie był anioł, lecz kobieta okryta błękitnym welonem, z wielkimi, smutnymi oczyma. Nie było żadnego dźwięku, lecz kobieta powiedziała jej: Zanim w ogóle pojawił się Chrystus, byłam ja oraz jestem ja, oraz to ja stworzyłam cię taką, jaka jesteś. oraz dlatego, moja ukochana córko, zapomnij o wszelkim wstydzie oraz raduj się, ponieważ ty dodatkowo jesteś w swej istocie ta, jak ja. Gwenifer poczuła, że całe jej ciało oraz serce wyprodukowane bywa z czystej radości. Nie czuła się ta uszczęśliwiona od czasów, gdy była niewielkim potomkiem. Nawet w ramionach Lancelota nie zaznała nigdy takiego całkowitego szczęścia. Ach, gdybym tylko mogła obdzielić tym mego ukochanego! Wiedziała, że anioł czy jakakolwiek to była Obecność, która jej dotknęła, poszła dalej, a ona zasmuciła się, że już jej nie ma, lecz radość stale w niej pulsowała. Spojrzała z miłością w stronę, gdzie anioł nachylał kielich do ust Lancelota. Ach, gdybyż tylko mógł ci dać taką samą radość, mój zasmucony kochanku! Białe płomienie oraz porywisty wiatr raz dodatkowo napełniły sale oraz zniknęły. Gwenifer jadła oraz piła, choć nigdy następnie nie wiedziała, co to było, tyle że było słodkie oraz pyszne, a ona poddała się rozkoszy posiłków. Z pewnością cokolwiek się dziś między nami pojawiło, bywa święte... W sali zapanowała cisza; wnętrze wydało się blade oraz puste w dziennym świetle, a następnie Gawain podniósł się oraz krzyknął. A za nim Galahad. – Ja przysięgam, że jeśli jest trzeba, poświęcę całe swoje życie, aż znów nie ujrzę Graala na własne oczy... Biskup Patrycjusz pobladł, Gwenifer wywołała wspomnienia sobie, że bywa już bardzo stary. Ołtarz, na którym przed chwilą stał święty kielich był pusty. Szybko wstała z miejsca oraz podeszła do biskupa. – Ojcze – powiedziała, podając mu kubek wina. Upił kilka łyków, a gdy rumieniec powoli wrócił na jego pomarszczoną twarz, powiedział cicho: – Zaprawdę, nawiedziło nas coś świętego... Naprawdę ucztowałem dziś przy Bożym stole oraz piłem z tego samego kielicha, z którego wypijał nasz Pan tamtej świętej nocy, zanim poszedł na swą mękę... Gwenifer zaczynała rozumieć, co się stało – cokolwiek nawiedziło ich dzisiaj z woli Bożej, była to wizja. – Czy widziałaś, moja królowo, ten prawdziwy kielich Chrystusa? – wyszeptał Patrycjusz. – Nie, niestety, kosztowny ojcze – odparła łagodnie – być może nie byłam tego godna, ale myślę, że widziałam anioła, oraz poprzez chwilę wydawało mi się, że stoi przede mną święta matka Chrystusa... – Bóg każdemu z nas dał wizję – powiedział Patrycjusz. – Jakże ja mocno się modliłem, by coś takiego na nas zstąpiło oraz napełniło tych wszystkich ludzi prawdziwą miłością oraz wiarą w drogę Chrystusa... Gwenifer przypomniało się w tym sytuacji prastare przysłowie: dopilnuj, o co się modlisz, ponieważ możesz to otrzymać. Oczywiście, coś zainspirowało tych ludzi. Jeden po drugim